Zachodniopomorskie tradycje kulinarne
Boże Narodzenie
Czas sytości
Zachodniopomorskie tradycje kulinarne
Boże Narodzenie
Czas sytości

Jak wyglądała Wigilia i święta Boże Narodzenia na Pomorzu Zachodnim? Region ten był kulturową i zwyczajową mieszanką, obszarem pełnym różnych wpływów, które się przenikały i komponowały w rozmaite tradycje. Przez wieki na tym terenie, będącym częścią państwa pruskiego a potem zjednoczonych Niemiec, dominowała religia ewangelicka (protestantyzm). Natomiast katolicy byli znaczącą mniejszością. Wigilie i święta Bożego Narodzenia spędzano więc w zależności od wyznawanej wiary i przyjętych obyczajów oraz pozycji społecznej i majątkowej.
W jednych domach śpiewano kolędy, w innych opowiadano lub czytano bożonarodzeniowe opowieści. W bogatych bawiono się, ucztowano i tańcowało przy ponczu, winach i wódkach do późnych godzin. W biedniejszych świętowano skromniej, ciszej i zazwyczaj kończono dużo wcześniej. Różnie także wyglądały wigilijne i bożonarodzeniowe potrawy. Choć w święta raczej sobie nie żałowano smakołyków. Przygotowywano m.in. wieprzowinę i wyroby z niej, warzywa – marchew, cebulę, brukiew, groch, kapustę, ziemniaki, wyroby z mąki pszenną, nabiał itp.
Dawni mieszkańcy tych ziem doceniali smak jarmużu. Był nazywany kapustą bożonarodzeniową, gdyż jego liście malowniczo wyglądały, kiedy ozdobił je mróz. Podawano go z głowizną, czyli świńską głową lub wieprzowymi policzkami – ujawniała Grażyna Zaremba-Szuba – restauratorka i autorka „Pomorskiej książki kucharskiej” w rozmowie z „Prestiżem”.
„Mięso pochodziło zwykle z własnych zapasów, zwłaszcza w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy to na Starym Mieście, a później na przedmieściach, hodowano wiele zwierząt rzeźnych. Zamówiony rzeźnik dokonywał uboju, sporządzał wiele wyrobów masarskich a pozostałe mięso peklowano i przechowywano w beczkach, odpowiednio przyprawiając je korzeniami. Bito zwykle dwa razy do roku, głównie w okresie Bożego Narodzenia – mięso zimą lepiej się trzymało” – podaje Lucyna Turek-Kwiatkowska w swojej książce „Życie codzienne w Szczecinie w latach 1800-1939”.
Dodaje, że wśród świątecznych pomorskich wyrobów masarniczych często spotykano m.in. kiełbasy wieprzowe lub z domieszką wołowiny, kiełbasy z kaczki, szynki, boczki wędzone, wątrobianki i kaszanki. Potem galaretki i metkę. Przyrządzano także smalec jako omastę do chleba. Jadano w święta wędzonkę, zupę grochową lub fasolową, pieczeń z dziczyzny (najczęściej z jelenia) lub wieprzową, obłożoną małymi kiełbaskami. Do tego podawano buraczki, fasolkę i marchew. W Boże Narodzenie sporą popularnością cieszył się drób a zwłaszcza gęsi z których przyrządzano np. słynne pomorskie półgęski. Ale na stoły trafiała też np. gęś szpikowaną i metkę z gęsi. Inne przykłady świątecznych potraw z tego gęgającego ptaka przytacza autorka „Pomorskiej książki kucharskiej”.
Z gęsiej krwi robiło się krwisty placek. Przygotowywano go na czerstwym pieczywie. Krew mieszano z mlekiem. Inne popularne dawniej danie to gęsie pipki. Na Pomorzu była to gęsia szyja faszerowana podrobami z przyprawami – wyjaśniała Grażyna Zaremba-Szuba.
W święta oczywiście nie brakowało ciast – przede wszystkim pierników i pierniczków, które przygotowywano sześć tygodni przed Bożym Narodzeniem, aby odpowiednio zmiękły.
Do tego strucle, rolady, ciasteczka miodowe. Popularny był także sękacz – w połowie XIX wieku do jego wyrobu sprowadzano specjalistę od tego wypieku, który dawał gwarancje sukcesu. Na Nowy Rok np. w słupskiem pieczono długie na pól metra i szerokie na 20 cm kołacze napełnione marmoladą oraz ciasto pszenne z rodzynkami. W powiecie szczecineckim, koszalińskim i białogardzkim wypiekano noworoczne babki (Schribben). Przed I wojną światową wypiekano na Nowy Rok także pączki według receptury z Berlina – dodaje podaje Lucyna Turek-Kwiatkowska.
Gęsina powoli wraca na nasze stoły. Może więc już najwyższy czas korzystać z kolejnych, świątecznych, zachodniopomorskich przepisów?




